czwartek, 20 stycznia 2022

Po cichu

"Szepty" Jakub Małecki i inni, fot. paratexterka ©
"Szepty" Jakub Małecki i inni


Pomaga się nie po to, żeby o tym trąbić, ale o takiej publikacji jak "Szepty" powinno być głośno. Oprócz szczytnego celu, wspólnym mianownikiem zebranych w tej antologii opowiadań jest chyba tylko to, że traktują o rzeczach, sytuacjach i zdarzeniach, o których z rozmaitych powodów głośno się nie mówi. Poza tym są niczym osławione pudełko czekoladek – nie wiadomo, na co się trafi. Jedni to lubią, inni nie, choć w tym wypadku cel uświęca środki, nieprawdaż?


Z reguły nie czytam opowiadań, ale w "Szeptach" znajdują się teksty kilku autorów, których nie miałam jeszcze okazji poznać, a od dłuższego czasu chciałam. Jakuba Małeckiego poznawać ani przedstawiać nie muszę. Narastająca niepewność w "Szepcie" osacza i nie puszcza do samego końca. Ten zaś zostawia czytelnika pogniecionego wewnętrznie, gdzieniegdzie podartego i lekko słonego. Mało który pisarz potrafi tak silnie wiązać ze swoimi bohaterami, tak potrząsać i zapadać w pamięć. 


piętnaście opowiadań na 30. finał WOŚP, "Szepty" Jakub Małecki i inni, fot. paratexterka ©
Plejada fantastycznych kobiet, w tym kilka z Hardej Hordy, funduje wrażenia, których chce się więcej. Nie będę obdarowywać miejscami na podium, bo miałabym problem, ale szczególnie przypadły mi do gustu dwie. W "Starych klątwach i małych szczęściach" Anety Jadowskiej wreszcie poznałam Dorę Wilk z heksalogii, która kurzy mi się na regale hańby już ze trzy lata. Akcja w środku nocy, swąd magii, istoty nieoczywiste i strzępki historii z 'wcześniej' – nie wiem, czego jeszcze trzeba, żeby zachęcić do bliższego poznania. W dodatku odniosłam nieodparte wrażenie, że Dora ze swoim alternatywnym światem wyśmienicie dogadałaby się z Dresdenem. Kolejne opowiadanie urban fantasy wciągnęło mnie jak thriller o istotach nadprzyrodzonych, mimo że tytułowy "Shade" Martyny Raduchowskiej zdaje się dopiero rozwijać skrzydła. Tekst dynamiczny, nieprzewidywalny, przyprawiony polskością i pomysłami, które usprawiedliwione są tylko w ściśle określonych okolicznościach. Tu sprzyjających czytelnikowi, ma się rozumieć. 

W "Szeptach" tajemnicze, nawet baśniowe światy przeplatają się ze słowiańskimi obrządkami i zapomnianą starą magią, ale też wyobrażeniami szatańsko-apokaliptycznymi czy rzeczywistością, której jesteśmy świadomi, choć wolelibyśmy nie zauważać. Przypomniałam sobie smak niemieckiej czekolady z dzieciństwa, smutno uśmiechnęłam się przy sprytnym twiście w "Kłamstwie", ale najbardziej chyba wzruszyłam potęgą przypadku w "Zrzucie".


"Szepty" to nie piętnaście pogodnych opowiadań, po których odzyskuje się wiarę w ludzi albo nadzieję, motywację czy cel w życiu. Większości wcale lekko się nie czyta. Niektórych najchętniej by się nie kończyło. Ale tym razem nie to jest najistotniejsze. Polecam, bo pomagają. Chociaż nie trzeba (lubić) czytać, żeby wspierać WOŚP. A liczy się każdy grosz! 


Polecam pomagać. Zawsze.


A może też...

Martin, George R. R. Martin; Dozois, Gardner "Niebezpieczne kobiety", fot. paratexterka ©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz