środa, 23 grudnia 2015

Filmowe wspomnienia

"Pamiętnik" Nicholas Sparks


Niektóre historie nadają się na duży ekran i inny epitet niż ' filmowe' zwyczajnie się ich nie ima. Proza Nicholasa Sparksa popularna jest, lubiana i co rusz ekranizowana. Ciekawe, ile osób, czytając "Pamiętnik", walczy z własną wyobraźnią… Niestety, autor nie pozostawia czytelnikowi pola do popisu, wszystko podaje na tacy. W prostocie piękno…? Nie tym razem. Wystarczy jednak przepłynąć przez tekst, żeby wspomnienia bohaterów wywarły wrażenie. Ich historia to jedna z tych niezapomnianych, obojętnie którędy się ją pozna, przy czym wyjątkowo nie będę się upierać przy książkowej wersji "Pamiętnika"...


Gwoli ścisłości: całego filmu nie oglądałam do dzisiaj, ale kiedyś trafiłam na końcówkę i scena samoistnie utknęła w pamięci. "Pamiętnik" to debiut literacki Sparksa, którego nakład w Polsce jeszcze niedawno był wyczerpany, aż do ostatniego wznowienia. Przyznam, że pomysł na prenumeratę Wydawnictwo Albatros miało niezły, wykonanie poręczne i reprezentatywne, ale sam Sparks… No cóż, kto dobrze się czuje w jego towarzystwie, będzie zachwycony. Zależało mi na dorwaniu "Pamiętnika" przed filmem, i wreszcie się udało. Nadzieje były wielkie… 

Pomysł przedni…


… i zapadnie w pamięć. Starszy pan powykręcanymi reumatyzmem stawami obraca kartkę notatnika za kartką, czytając kobiecie z alzheimerem wspomnienia Noah - prostego chłopaka, który tuż przed wojną zakochał się bez pamięci w Allie, dziewczynie z bogatego domu. Historia jakich wiele i gdyby nie to, jak została włączona w rzeczywistość domu starców, pewnie pozostałaby niezauważona. Powieść dzieli się na dzisiaj i kiedyś. Znaczna jej część to jedno lato i spotkanie głównych bohaterów po latach, z zakończeniem niejasnym do ostatnich akapitów - spodziewanym, choć chcianym. Wspomnienia z tytułowego pamiętnika nawet się nie umywają do tego, co dzieje się teraz. 

Lekarstwa na alzheimera nie ma do dzisiaj. To potworna choroba, która kradnie osobowość, pamięć i uczucia. Tym straszniejsza, gdy dotknie bliskich. Staruszek z pierwszych stron "Pamiętnika" stanowi tego żywy dowód. Nieprawdopodobne jest to, jak nie godzi się z losem i resztkami sił każdego dnia wyrusza walczyć. Klika kroków korytarzem zmienia się w lata wspomnień, kilka wspólnych chwil jest codzienną próbą wytworzenia więzi, która trwała dziesiątki lat. Nawet znając historię tych dwojga czytelnik pyta, dlaczego? Jakim cudem mu się udaje, skoro żaden dzień nie jest gwarancją lepszego jutra? Ten cud jest niewytłumaczalny - ani medycznie, ani artystycznie. Ale cuda się zdarzają…   

… a wykonanie?


"Pamiętnik" to książka, którą można znać bez czytania. Nicholas Sparks nie porywa tym, jak pisze, ale zdobędzie zapewne każdego dzięki historii, którą sobie wydumał. Niewyszukany język, proste dialogi, bohaterowie należący do konkretnych kanonów, pustki między wierszami… Czyta się, żeby wiedzieć. Przymyka oko na fragmenty, które w książkach w ogóle nie powinny się pojawić, w wyobraźni albo duszy czytelnika jednak tak. Wdzięcznym należy jednak być amerykańskiemu autorowi za to, że dał się zauważyć i zgodził na ekranizację. Bo takie rzeczy tylko w filmach… A jak w książkach, to inaczej. On nie porwie, ale wspomnień jego bohaterów się nie zapomni…

+

  • historia (współczesna), 
  • szacunek dla starości i choroby,
  • dobrzy ludzie...


-

  • on też o niej myślał/ona też myślała o nim… naprawdę…?
  • ostatnia scena, chyba jednak zbyt hollywoodzka,
  • książka, którą zaledwie można przeczytać - bo tę chyba lepiej obejrzeć?  


Komu polecam?
"Pamiętnik" polecam poznać jako historię, niekoniecznie powieść. Romans to nie mój genre i w większości podobne powiastki nie zapadają mi w pamięć, ale książka Sparksa roztacza jednak magię, która najpierw przyciąga, a później przez nas przepływa. Nie polecam komuś, kto miał styczność z chorobą Alzheimera, bo niemożliwość może zaboleć, mimo fikcji. "Pamiętnik" nadaje się z długi, deszczowy albo chłodny wieczór, pod bardzo ciepłym kocem jako dopełnienie rozgrzania duchowego…

A może też...

Wiosenne wzloty

"Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes








Kiedy czas (nie) znaczy


"Żona podróżnika w czasie" Audrey Niffenegger



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz