czwartek, 15 października 2015

Wilk wilkowi…

"Pełnia księżyca" Jim Butcher


Na samym początku "Pełni księżyca", drugiego tomu Akt Dresdena, przemknęła mi przez myśl obawa, że szykuje się schemat podobny do "Frontu burzowego": posucha, paranormalne zlecenie, (czarno)magiczne morderstwo i eskalacja, przeplatane kolejnymi kreskami w rysowaniu portretu głównego bohatera. Jakież było moje zdziwienie... Butcher bałamuci. Tu nowy bohater, tam inny potwór, aż tu nagle Dresden pokazuje ludzką twarz i kosztuje nowego wcielenia, nie definiując się w roli, którą każdy postronny by mu przypisał. Amerykański autor sięga do zamierzchłych wierzeń zachodnioeuropejskich i ponownie wyprowadza czytelnika w pole, niejednym punktem kulminacyjnym. Mieszanka nie do odpuszczenia.


Ryzykując spadek blogowych odwiedzin, postanowiłam jak najzwięźlej i na bieżąco komentować piętrzącą się kartotekę Dresdena. Pewnie rzadko komu chce się recenzować poszczególne tomy po kolei, a serię przydałoby się też rozpatrzeć z szerszej perspektywy, ale nie mogę się powstrzymać. Jeżeli z każdym kolejnym tomem Akt Dresdena będzie rósł mój zachwyt, to nie wiem, co zrobię po szóstym..

Wilkołaki wszędzie, co to będzie


Nie trudno się domyślić, czemu poświęcony jest drugi tom: kolejne morderstwa przed pełnią, podczas i tuż po niej. Policyjne zlecenie spada Dresdenowi jak z nieba, dosłownie. Do tego nadmierne zainteresowanie jego uczennicy pewnym specyficznym kręgiem, nadpobudliwi agenci FBI i kobieta, którą trudno rozszyfrować, albo dwie, dobrze - trzy. Napytał sobie Harry biedy… Gdyby chodziło o same wilkołaki, sprawa byłaby dość prosta. Ale hexenwolfy? Likantorpy? Loup-garou? Jak dobrze mieć pod ręką wygadaną czachę z Bobem w środku i kilkusetletnim doświadczeniem. Zbiegi okoliczności czepiają się Harry'ego Dresdena jak rzep psiego ogona, akcja nabiera tempa i - w przeciwieństwie do "Frontu burzowego" - trzęsie ziemią częściej niż raz. Akurat kiedy czytelnikowi wydaje się, że przejrzał plan Butchera, momentalnie zostaje wyprowadzony z błędu. Czasami przychodzi do głowy pytanie, jak coś jeszcze mogłoby się stać? I jaka będzie siła rażenia? Kto się zmienia w kogo i kim właściwie jest…? Na niektóre pytania nawet nasz mag nie zna odpowiedzi.

Niemoc maga


Przyzwyczajony do strachu Harry staje oko w oko z własnym człowieczeństwem. Nie jest mu obcy żołądek podchodzący do gardła, ludzkie odruchy, szalone skojarzenia, bicie się z myślami czy trwoga przyprawiająca o dygot. Niby jest paranoikiem, ale nie do końca pasuje to do bohatera z wyjątkowymi zdolnościami. Dopiero doprowadzony do skrajnego wyczerpania Dresden staje twarzą w twarz z tym, czego śmiertelnicy nawet wolą sobie nie wyobrażać. Wiele razy podkreśla, że nie chciałby wiedzieć, jaką głębię jego duszy widzą ci, którzy odważą się spojrzeć w oczy. Tylko dlaczego…?

"Pełnia księżyca" złożonością akcji chyba przebija "Front burzowy". Butcher nie tylko perfekcyjnie wypracował swoje własne wersje wilkokształtnych, ale przede wszystkim zadbał o ciekawość czytelnika, który zaczyna się zżywać z głównym bohaterem. Większość z jego przeszłości to wprawdzie ciągle wielka niewidoma, nie trudno jednak zauważyć potencjał tej postaci. Dresden skrywa tajemnice, przez które woli nie patrzeć w lustro, a ktoś gdzieś zagiął na niego palca. Ciekawe, co następne…

  • namiastka wypraw w przeszłość maga,
  • o wiele więcej niż wilkołaki,
  • duet Dresden i Murphy, albo przyjaźń wystawiona na próbę
  • opisy odcieni oczu, znowu, 
  • wizja Harry'ego w Chrabąszczu i USA ogarnięta wampirzym szałem ;)
  • no dobrze... pewna scena, która niby nie pasuje do Akt Dresdena, a jednak jest kolejną kroplą w morzu ich wyjątkowości,
  • (abstrahując od treści:) blurb - ktoś tu się zna na rzeczy!

  • kilkumiesięczne przerwy leżące między pierwszym a drugim tomem, np. bohaterka, która już należy do codzienności Dresdena, czytelnikom pozostaje jednak mało znana, a przydałby się jako kontekst - na szczęście wyjątek,
  • tym razem topienie się we krwi, prawie czuje się zapach żelaza…


Komu polecam? 

Wypowiedziałam się już przy okazji "Frontu burzowego". Choć "Pełnia księżyca" jest dużo bardziej brutalna, krwawa i pozostawiająca niesmak. Jeśli ten tom kogoś nie przekona, to chyba nie ma co brnąć dalej. Polecam tym, którzy za nic mają schematy i potrafią delektować się wariacją, jak fantastyczna by ona nie była (czy śmiertelnie groźna...).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz